pocztowki z podrozy

…przez Tadzykistan, Kirgistan i Chiny

Niedziela w ‚Parku Ludowym’

leave a comment »

Nie mając nic lepszego do roboty w niedzielne popołudnie w Chengdu postanowiłam wybrać sie do Parku Ludowego. Usiadłam w ustronnym (wydawałoby się) miejscu, z dala od ciekawskich gapiów i pomyślałam: tu będę mogła sobie w spokoju poczytać.
Jednak po jakimś czasie od strony otwartego pawilonu zaczęły dochodzić dziwne dźwięki, cos jakby taśma z najnowsza piosenka Kylie Minogue została wciągnięta do magnetofonu. Przy bliższej inspekcji okazało się jednak ze żadna awaria nie miała miejsca – to młoda kobieta, na oko około 30 lat, z mikrofonem w ręku w pełnym skupieniu i z marnym rezultatem starała sie dorównać sławnej piosenkarce. Kiedy skończyła, zebrana obok grupka gapiów nagrodziła ja gromkimi oklaskami.
Wtedy dotarło do mnie o co chodzi: Karaoke!!! A w Chinach z Karaoke nie ma żartów, uczestnicy podchodzą do sprawy ze śmiertelną powaga…Mieszkający w Chinach Kanadyjczyk powiedział mi, ze udany występ Karaoke to jeden z najlepszych sposobow na poderwanie chińskiej dziewczyny.
Pozniej okazało się ze Karaoke to tylko preludium do tego, co w weekend normalnie dzieje się w parku.

W godzinach przedpołudniowych park wyglądał całkiem banalnie: dziesiątki łodek pełnych roześmianych dzieciaków i zadumanych par pływały po lokalnym stawie, ludzie przechadzali się tam i z powrotem bez wyraźnego celu, od czasu do czasu przystając przy straganach sprzedających słodycze, mężczyźni grali w szachy na parkowych ławeczkach i murkach a starsze kobiet robiły na drutach albo haftowały. No i oczywiście herbaciarnie, te zapełnione były ludźmi do ostatniego stolika.
Bylo tłoczno i gwarno, ale to jeszcze nic: dopiero po południu zaczęło się prawdziwie pandemonium!
Cala otwarta przestrzeń stopniowo zaczeka zapełniać się stanowiskami ze sprzętem muzycznym, czerwonymi dywanami i krzesłami. Duże czerwone bannery rozwieszone nad stanowiskami pewnie wyjaśniłyby mi o co chodzi… gdybym tylko potrafiła czytać po chińsku.

Po godzinie wszystko bylo jasne: to co wielu Chińczyków najbardziej lubi robiąc w niedzielnie popołudnie, to być w centrum uwagi właśnie tutaj, w parku, każdy ma szanse na swoje weekendowe15 minut sławy. Na poszczególnych ‘stanowiskach’  można było zatańczyć, zaśpiewać, wziąć udział w zajęciach Tai Chi, aerobiku albo nawet udawać modelkę na wybiegu! To, co w Europie najprawdopodobniej sprowokowałoby komentarze typu ‘Stara baba a robi z siebie idiotke’ tu traktowane jest z pełna powaga i nagradzane na koniec gromkimi oklaskami.
Natomiast kiedy ‘przedstawienie’ sie kończy, prowadzący lub właściciel ‘stanowiska’ przechodzi pomiędzy uczestnikami zbierając od każdego opłatę za udzial…

Wychodząc już z parku przystanęłam przy ‘wybiegu dla modelek’  Mniej więcej 50-cio letni mężczyzna, ewidentnie turysta, został właśnie wyciągnięty na środek przez dwie entuzjastyczne chinskie ‘modelki’ Początkowo nieco speszony, szybko jednak odnalazł sie w sytuacji przechadzając się tam i z powrotem w rytm muzyki i wdzięcznie poruszając biodrami. Jego zona jednak strategicznie wycofała sie kilkadziesiąt metrow od wybiegu…

 

Parkowy staw: lodki ciesza sie duzym powodzeniem

boat

...ruch jest spory i nawigacja wymaga nielada umiejetnosci

boy feeding fish

Dorosli i dzieci karmia zlote karpie plywajace w parkowych sadzawkach i kanalach (pokarm dostepny na miejscu)

fish

Oto owe zlote karpie wlasnie

family & pond

Niektorzy nawet staraja sie cos zlowic

man playing

Chinskie szachy sa popularna rozrywka

crowd playing games

couple relaxing

Na obrzezach parku zawsze mozna znalezc spokojne miejsca

lady relaxing

Mozna tez uciac sobie drzemke

kite

Albo puszczac latawce

Pamiatkowe zdjecie

'Park Ludowy' jest przygotowany na przyjedzie zachodnich turystow

people waiting

Od wczesnych godzin popoludniowych ludzie zajmuja miejsca 'na widowni'

red carpet 2

Mniej wiecej o 14 zaczynaja sie pojawiac 'stanowska rozrywkowe'

singing

Piosenkarz wyspiewuje stare szlagiery

dancing

Amatorska potancowka dla kazdego

dancing pro

Profesjonalnalisci spotykaja sie co tydzien i praktykuja uklady taneczne

routine

Panie i Panowie ramie w ramie w rownych rzedach powtarzaja taneczne ruchy prowadzacej

tai chi

Cokolwiek swobodna odmiana Tai Chi

catwalk lady

Niektorzy zachowanie modelki maja we krwi

Inny podchodza do sprawy w sposob powazny i zorganzowany, w ich stroju nie ma nic przypadkowego

Ale nic nie pobije egzotycznej urody Bialego Mezczyzny. Zdecydowanie najbardziej rozchwytywany 'model'!

lady knitting

W samym srodku tej kakofonii dzwiekow niektorym jednak udaje sie zachowac spokoj

Written by magda

26 listopada, 2010 at 14:25

Napisane w Chiny/Syczuan

Chengdu: stolica herbaty

leave a comment »

Nie ma w Chinach lepszego miejsca na doswiadczenie kultury picia herbaty niz Chengdu. W miescie znajduja sie setki malych i duzych herbaciarni gdzie w cieniu rozlozystych drzew mieszkancy moga w spokoju delektowac sie filizanka herbaty. Ale nie tylko o herbate tu chodzi: dla wielu, zwlaszcza starszych, mieszkańców Chengdu wizyta w herbaciarni jest istotna czescia ich zycia towarzyskiego. To można spotkac się z przyjaciółmi i calymi godzinami grac w kart, szachy, plotkowac albo po prostu obserwowac innych klientow.

W polowie lat 60-tych wszystkie herbaciarnie w Chengdu zostaly zamkniete – owczesne Chinskie wladze pod przewodnictwem Mao Tsetonga, w ramach Rewolucji Kulturalnej, uznaly ze picie herbaty jest czynnoscia ‚burzuazyjna’ i jako taka niezgodna z duchem komunizmu. Picie herbaty zostalo wiec zakazane. Grupy ‚czerwonych straznikow’, ruchu mlodziezowego popierajacego Mao, nachodzily herbaciarnie wyganiajac klientow, przewracajac stoly i tlukac porcelane.

Restrykcje zostaly złagodzone po 15 latach a herbaciarnie ponownie otwarly się dla klientow w 1981 roku. W ciagu ostatnich 10-15 lat wiele malych tradycyjnych herbaciarni zostalo jednak zlikwidowanych gdy stanelo na drodze postepu: nowych wiezowcow i centrow handlowych. Chengdu rosnie i w centrum miasta coraz mniej jest miejsca na zacienione ogrody, wypelnione bambusowymi krzeslami.

Pozostaje jednak mieć nadzieje ze zwyczaj picia herbaty przetrwa w sercach i duszach mieszkancow Chengdu i ze te herbaciarnie, które oparly się postępowi, jeszcze długo wypelnione będą gwarem rozmow i aromatem herbaty.

Brama wejsciowa do jednej z herbaciarn w Parku Ludowym

Herbaciarnie sa zwykle czynne od 9.00 rano do 6.00 wieczorem i przez wiekszoc dnia pelne klientow.

Czesto spotykaja sie tu grupy przyjaciol i znajomych

Ubrani w zolte kamizelki mezczyzni przechadzaja sie pomiedzy stolikami z duzymi mosieznymi czajnikami pelnymi goracej (ale nie wrzacej) wod. Wystarczy skinac palcem zeby podeszli i dolali goracej wody do filizanki.

Dolewanie wody to sztuka sama w sobie: nalezy zachowac jak najwiekszy dystans od filizanki, tak aby strumien wody zamieszal lisciami herbaty wydobywajac z nich aromat.

hrbaciarnia

Filizanke mozna napelniac wiele razy. Dopoki wystarczy aromatu w herbacie.

W herbaciarni mozna spedzic caly dzien

...zrelaksowac sie czytajac gazete i przebierac palcami i nog...

...zagrac w 'mahjong' (do wypozyczenia w herbaciarni)...

albo w karty. Po pracy...albo nawet w czasie pracy, biorac pod uwage ze zdjece zostalo zrobione w czwartek okolo 14.00

Mozna tez zamowic sobie czyszczenie uszu!

hrbaciarnia

A przed wszystkim...siedzac na bambusowych krzeslach w cieniu rozlozystych drzew i saczac jasminowa herbate mozna zapomniec ze to miejsce znajduje sie w samym srodku wielomlionowego miasta!

Written by magda

26 listopada, 2010 at 11:29

Napisane w Chiny/Syczuan

Migawki z Sichuanu

with one comment

W polowie pazdziernika nadszedl czas zeby odstawic rower – kupil go ode mnie Japonczyk Sanhao,  ktory planuje przez nablizsze kilka miesiecy podrozowac po Wietnamie, Laosie i Tajlandii. Kiedy widzialam go po raz ostatni (az lza kreci sie w oku na sama mysl) moj rower rozlozony byl na czesci pierwsze a Sanhao dokladnie czyscil wszystkie elementy przerzutek.
Do Chin natomiast przyjechal Lewis i razem spedzilismy niezliczone godziny w lokalnych autobusach i mikrobusach podrozujac przez gory, doliny i przelecze zachodniego Syczuanu, podziwiajac zapierajace dech w piersiach widoku i (chcac nie chcac) ogladajac filmy typu ‚Kuloodporny mnich’.

GARZE (Ganzi)

Garze to tetniace zyciem komercyjne centrum regionu ze znaczna przewaga ludnosci tybetanskiej.
Polozone na wysokosci 3400 mnpm otoczone jest osniezonymi szczytami masywu gorskiego Chola; na terenie miasta i w jego bezposrednim sasiedztwie znajduje sie tez kilka klasztorow. Glowna ulica, bedaca jednoczesnie centrum handlowym i droga przelotowa, nieustannie rozbrzmiewa kakofonia klaksonow ktore generalnie rzecz biorac zastepuja przepisy drogowe.

Wokol Garze roztaczaja sie wspaniale widoki, zwlaszcza w sloneczny jesienny dzien. My mielismy wyjatkowo udana pogode!

Glowna ulica Garze jest gwarna i ruchliwa. Kilka dni po zrobieniu tego zdjecia na ulicy namalowano pasy i przejscia dla pieszych, nikt jednak specjalnie sie tym nie przejmowal, w ruchu drogowym jedynym obowiazujacym prawem jest prawo klaksonu

Khampas (mezczyzni, mieszkancy tybetanskiego rejony Kham) slyna ze swojego porywczego charakteru, w dawnych czasach napadali na karawany i nigdy do konca nie uznali zwierzchnictwa Dalaj Lamy. Ale to wlasnie Khampas najdluzej stawiali opor CHinskiej Armii Ludowej po aneksjii Tybetu w 1951 roku. Mozna ich rozpoznac po charakterystycznych czerwonych warkoczach zawinietych wokol glowy.

Kolorowe tybetanskie czapki na miejscowym targu w Garze

MANIGANGO

Male miasteczko na rozdrozu waznych szlakow komunikacyjnych. Stad droga na poludnie prowadzi do Dege i dalej do Chamdo i Lhasy w prowincji Xizang (Tybetanski Region Autonimiczny) a na zachod do Serxu i prowincji Qinghai.

Jeszcze niedawno Mianigango bylo tylko rzedem sklepow i tanich hoteli wzdluz glownej drogi ale teraz, jak prawie kazda miejscowosc w tym rejonie, przezywa boom konstrukcyjny. ‚Nowoczesna’ dzielnica wielopietrowych budynkow powstala na wschod od miasta na terenie ktory jescze 2-3 lata temu byl po prostu pastwiskiem. W samym centrum tez pojawily sie nowe ulice z rzezbionymi ‚eleganckimi’ latarniami, domy i lokale komercyjne. Skonstruowane troche na wyrost, teraz swieca pustkami. Pomiedzy budynkami przewalaja sie tumany kurzu a wiekszosc latarni zostala rozbita.

Wieczorem w miasteczku panuja ciemnosci a po ulicach walesaja sie hordy bezdomnych psow. Tylko przez szpary w sklepowych okiennicach wydobywaja sie smugi swiatla; lokale sklepowe czesto sluza rowniez jako mieszkania.

Wspolczesne media reklamy zawitaly nawet do Manigango (czego nie mozna powiedziec na przyklad o prysznicach albo dzialajacej kanalizacji)

Najlepszy hotel w miasteczku. Wlasciciel zachwalal nam centralne ogrzewanie (ktore nigdy nie zostalo wlaczone) i hotelowa toalete (ktora okolo 14.00 zatkala sie i zostala zamknieta na klucz) W odpowiedzi na moje wielokrotne proby dochodzenia swoich praw wlasciciel bez cienia ironii wskazywal mi miejska publiczna toalete po drugiej stronie ulicy i wracal do ogladania telewizji. A publiczna toaleta...no coz, juz dawno osiagnela stan maksywalnego wypelnienia

Mlodzi mnisi oprowadzili nas po malym klasztorze w Manigango. Ewidentnie byla to dla nich wieksza frajda niz asystowanie starszym mnichom w medytacji...

Nasi przewodniczy otworzyli przed nami wszystkie drzwi.

W jednym z pomieszczen ponad glowna swiatynia starszy mezczyzna napelnial dziesiatki swieczek maslem z jaka. Maslo jest przynoszone w ofierze przez wiernych i pielgrzymow odwiedzajacych swiatynie

Wzgorza ponad klasztorem cale pokryte byly flagami modlitewnymi

DEGE (Derge)

Historycznie Dege stanowilo centrum ‚Krolestwa Dege’, przez wieki niezaleznego od rzadu tybetanskiego w Lhasie, i bylo jednym z wazniejszych centrow kultury tybetanskiej. Dzis, stosunkowo nowoczesne w swoim charakterze i w znacznej mierze zamieszkane przez Chinczykow, miasto slynne jest glownie ze wzgledu na znajdujacy sie tutaj 3-pietrowy budynek tradycyjnej tybetanskiej drukarni sutr.

Dege jest popularne wsrod chinskich turystow, to glownie dla nich w centrum miasta buduje sie kilka nowych, stosunkowo luksusowych hoteli.

Swiatynia Gengqing i drukarnia sutr (religijnych buddyjskich ksiag) skontruowana w polowie XVIII wieku. Po 1951 i wkroczeniu Chinskiej Armii budynek przeksztalcony zostal tymczasowo w szpital, uniknal jednak zniszczenia podczas rewolucji Kulturalnej dzieki osobistej ingerencji owczesnego premiera Zhou Enlai. Drukarnia ponownie rozpoczela prace w 1979r stosujac dokladnie te same metody co w XVIIIw. Tlum pielgrzymow ani na chwile nie przestaje okrazac budynku.

Ponad 217,000 recznie grawerowanych drewnianych bloczkow zawierajacych sutry (swiete buddyjskie teksty) znajduje sie w Dege. Podobno obejmuje to okolo 70% wszystkich tybetanskich (buddyjskich) tekstow.

Metoda drukarska nie zmienila sie od polowy XVIIIw. Drukarze pracuja w parach; jeden naklada tusz na rzezbione drewniane tabliczki a drugi przyklada papier i odbija tekst. Jest w tym cos hipnotyzujacego kiedy tak, jakby w ciaglym pospiechu, wykonuja te same monotonne ruchy.

Na lawkach przed swiatynia przesiaduja starsze kobiety i mezczyzni. Niektorzy ani na chwile nie przestaja krecic mlynkami modlitewnymi.

Klasztor Palpung polozony jest kilkadziesiat kilometrow na zachod od Dege, Droga do niego byla tak stroma i kreta, ze kilka razy musielismy wychodzic z minibusa bo obciazany balastem nie dawal rady. A bylismy w dwojke jedynymi pasazerami... Glowna swiatynia klasztoru zwana jest czesto "Little Potala" czyli maly Palac Potala, gdyz swoim ksztaltem przypomina historyczna siedzibe Dalaj Lamy w Lhasie

XINLONGXIAN

Miasteczko to znajduje sie na drodze pomiedzy Garze a Litang i wlasciwie nie planowalismy sie tu zatrzymac. Ale kiedy dojechalismy nasz kierowca, zamiast kontunuowac w kierunku Litang, wskazal nam inny minibus i przekazal nas swojemu znajomemu. A znajomy oswiadczyl ze odjezdzamy za…4 godziny. Oczywiscie nikt o tym nie wspomnial tego ranka w Garze, ale czyz nie takie sa reguly handlu?
Co mielismy zrobic? Poszlismy zwiedzac

Mlodzi mnisi trenuja wsady do kosza; boisko znajduje sie na terenie klasztoru, wlasciwie na placu przed wejsciem do glownej swiatyni.

Ten mnich zaprosil nas do siebie bo chcial pokazac nam zdjecia Dalaj Lamy ktore mial powieszone w swojej kwaterze.

LITANG

Polozone na wysokosci ponad 4000mnpm Litang jest  jednym z glownych komercyjnych i kulturalnych centrow w rejonie Kham.  Tu urodzili sie VII Dalaj Lama, Kelzang Gjatso, i X Dalaj Lama, Cultrim Gjaco. Oboje przez jakis czas mieszkali w polozonym ponad miastem klasztorze. Ich komnaty sa zamkniete ale starszy mnich, ktory trzyma klucze, chetnie otworzy je dla zwiedzajacych. X Dalaj Lama, ktory nigdy nie objal wladzy polityczne, najprawdopodobniej zostal otruty i zmarl w wieku 20 lat . W jego komntatach mozemy miedzy innymi podziwiac jego cieple zolte papucie.

Kiedy przyjechalismy, wlasnie namalowane zostaly nowe linie i pasy dla pieszych na glownej ulicy. Policjanci spedzili caly dzien na srodku drogi, stojac w odleglosci okolo 20 metrow jeden od drugiego i pilnujac zeby nikt nie przekraczal jezdni w niedozwolonym miejscu. Nam tez kilka razy sie oberwalo zanim w koncu dotarlo do nas o co w tym wszystkim chodzi!

Ogrodzenie klasztoru Chode w Litang sklada sie z setek malych buddyjskich stup

Tradycyjnie rzezbiony tybetanski wspornik w jednej ze swiatyn w Chode Gompa

Mlodzi mnisi trenuja koszykowke. Wydaje sie ze jest to najpopularniejszy sport w Tybecie, pilka nozna pozostaje daleko w tyle. Chode Gompa,Litang.

Mlodzi mnisi sami piora swoje szaty. Chode Gompa, Litang

Grupa mnichow pakuje sie do ciezarowki. Kilka minut pozniej odjada gdzies w kierunku zachodzacego slonca - byc moze bede medytowac gdzies w ustronnym miejscu, ale rownie prawdopodobne jest ze umowili sie na mecz koszykowki. Chode Gompa, Litang

Wzdluz glownej ulicy w Litang znajduja sie warsztaty w ktorych mezczyzni recznie wykuwaja bogato zdobione mlynki modlitewne, a takze bizuterie i tradycyjne tybetanskie ozdoby.

Miejscowi mnisi sa bardzo towarzyscy!

Written by magda

25 listopada, 2010 at 13:55

Napisane w Chiny/Syczuan

Tybetanska rewia mody

with one comment

Dla tybetanskich kobiet bizuteria i ozdoby sa symbolem statusu spolecznego; im wiecej i im bardziej rzucajace sie w oczy tym lepiej! Koral i turkus sa najczesciej uzywanymi kamieniami – Tybetanczycy wierza ze symbolizuja szczescie, zdrowie i powodzenie w zyciu – ale w niektorych rejonach stosowany jest takze bursztyn, glownie w postaci rzucajacych sie w oczy ozdobnych ‚konstrukcji’ na glowie.
Takie pokazne korale na szyi, setki drobniutkich koralikow wplecionych we wlosy albo ciezkie metalowe pasy wysadzane szlachetnymi kamieniami to calkiem pokazna suma pieniedzy! Najczesciej tak wystrojone kobiety mozna spotkac na roznego rodzaju festiwalach, celebracjach lub podczas pielgrzymki ale niektore wydaja sie obnosic ze swoim bogactwem na codzien i bez specjalnej okazji…

W niektorych rejonach istotnym elementem stroju jest tez nakrycie glowy – ale nie jakas tam zwykla czapka albo kapelusz! Chodzi o nakrycie glowy ktore naprawde przykuwa wzrok, nawet jezeli wyglada troche niepraktycznie! Zreszta…sami zobaczcie:

Kobieta na ulicy; nakrycie glowy typu nalesnik (Kham)

Obiad w przydroznej restauracji (Kham)

Kobiety na ulicy  miasteczka Huashixiazhen

Kobiety na ulicy miasteczka Huashixiazhen (Amdo)

Kobiety na ulicy miasteczka Huashixiazhen (Amdo)

Ozdoby z bursztynu - ciekawe ile to wazy??? (Amdo)

Kobiety podczas pielgrzymki do Dzogchen Gompa (Kham)

Kobieta podczas pielgrzymki do Dzogchen Gompa (Kham)

Kobiety podczas pielgrzymki do Dzogchen Gompa (Kham)

Kobiety podczas (samochodowej) pielgrzymki wokol Amnye Machen (Amdo)

Kobieta na ulicy Xinduqaozhen (Kham) - tak wyglada to do tylu

Tradycyjne nakrycie glowy w rejonie Tagong (Kham)

Kobieta na ulicy Xinduqaozhen (Kham)

Written by magda

17 października, 2010 at 04:00